Mafia. Poważana wśród graczy seria, opowiadająca o losach przedstawicieli włoskich imigrantów zarabiających w USA na chleb uczynkami dobrymi inaczej. A przynajmniej przez pierwsze dwie serie, bo trzecia część miała wywrócić ten koncept do góry nogami. Czy zrobiła to dobrze i spełniła oczekiwania fanów? Zapraszam do czytania.
Kto z was kojarzy pierwszą Mafię? Miasto Lost Heaven, pełne
życia i zróżnicowania, w środku którego mała restauracja Salierego zostaje
centrum przestępczości. No i my,
gracze, którzy wcielają się w rolę taksówkarza Thomasa, który nagle
zostaje wciągnięty w półświatek. Gra, która mimo prostoty zapewniała godziny
radości oraz czasami również nieco smutnych emocji i dobrej rozgrywki, która
była uczciwa. No i tryb otwartego świata, gdzie mogliśmy biegać, strzelać i
zwiedzać miasto i jego okolice poza grą.
Mafia II dała nam wyśmienity klimat, lata 40. i 50., szybkie
samochody, piękne kobiety i brudne interesy. A my, jako młody weteran imieniem
Vito, niebawem wniesiemy bardzo dużo do tego świata w ciągu bardzo solidnej fabuły,
z przyjemnie napisanymi bohaterami i w miarę solidnym podejściem do gracza,
gdzie starcia były uczciwe i trzeba było się momentami postarać.
Mafia III przenosi nas w późne lata 60., dokładnie w 1968
rok. Wcielamy się w rolę Lincolna Claya, świeżo przybyłego czarnoskórego weterana
z Wietnamu. W wyniku różnych zdarzeń i nagłej utraty przybranej rodziny,
bohater przy pomocy zaprzyjaźnionego księdza wzywa swojego oficera prowadzącego
z czasów wojennych. Dzięki temu, zaczynamy powoli realizować naszą zemstę.
Czeka nas dużo pracy, dlatego właściwie od razu zaczynamy od przejęcia naszej
dzielnicy, gdzie znajdował się nasz dom.
W walce o dominację pomogą nam trzy osoby: Casandra, świeżo
mianowana szefowa gangu Haitańczyków, Vito Scaletta z Mafii II oraz Burke,
ojciec naszego znajomego i zarazem szef grupy irlandzkiej. Razem z nimi, ich
współpracownikami i lokalnymi informatorami, będziemy przejmowali kolejne
dzielnice Nowego Bordeaux. Każdy z podbossów, właścicieli terenów oferuje nam
swoje usługi. Vito przyśle osobę, która odbierze kasę, Burke podeśle jedno z
naszych aut, a Casandra podrzuci nam vana z bronią.
Jeżeli któryś z podbossów uzna, że ma za mało obszarów,
wówczas wypowie nam współpracę i trzeba będzie mu wyjaśnić, że Lincoln Clay tak
po prostu nie rezygnuje. Każda dzielnica to dwa obszary, możemy próbować
maksymalizować ich zarobki poprzez określone robótki i decyzje względem
poprzedniej ekipy.
Lustra w grze to ciekawy przykład jak trudne jest jego skonstruowanie |
Każdy obszar jest kontrolowany przez określonego człowieka.
Żeby zająć jego teren, musimy wyrządzić mu szkody, przykładowo zarąbać kasę
albo wyrżnąć ważniejszych członków organizacji. Dobrym rozwiązaniem jest też
przesłuchiwanie informatorów, którzy mogą nam dać dodatkowe informacje i
pomniejsze zlecenia. Po usunięciu obu biznesów, będziemy musieli pozbyć się głównego
opiekuna dzielnicy, by zadać szkody głównemu złemu, Salowi Marcano.
A zadać szkody możemy również zwykłym wrogom, nie tylko
biznesom. Wachlarz broni jest bardzo szeroki. Od prostych pistoletów po
granatniki albo pistolety usypiające. Wrogów można eliminować po cichu albo na
głośno, czyli jak w dużej części gier tego typu. Wrogowie mogą wzywać wsparcie,
a czasami lepiej go unikać.
Samo Nowe Bordeaux jest piękne. Zróżnicowany obszar południa
USA, ze swoimi błotami i dzielnicami zróżnicowanymi pod kątem architektury i
zastosowań, wygląda momentami ślicznie i zachęca do zwiedzania. Podobnie jest
ze ścieżką dźwiękową, składającą się z klasyków epoki. Wspólnie tworzą bardzo
wiarygodny świat. Świat pełen znajdziek i miejsc wrogich, gdzie ludzie nas pobiją za wygląd.
Lincoln jako osoba czarnoskóra jest niemile widziany w wielu miejscach.
Czasami broń może przeciwnika dosłownie wbić w ścianę |
Ale niestety, wiarygodność świata psuje sztuczna głupota, bo
inaczej nie da się tego nazwać, osób zamieszkujących teren. Kiedy jedziemy
samochodem, jest blisko 90% szans, że kogoś przejedziemy, bo wpadnie nam pod
auto, uciekając przed nami. Nie wiem czemu tak jest, po prostu przechodzień
wpada nam pod koła i nagle staje się żywy inaczej. Czasami wrogowie potrafią
się zawiesić i nie zrobić żadnego ruchu, dając się odstrzelić jak na
strzelnicy. A czasami wykrywają nas z kilometra.
Sztuczna głupota to nie jest jedyny problem tej gry. Model
prowadzenia pojazdów w grze jest koszmarny. Pojazdy ślizgają się po drodze,
jakby dopiero co rozlano wodę z mydlinami. Małe zderzenie z drzewem przy
niewielkiej prędkości już skutkuje stanem prawie agonalnym, a samochód sportowy
z kołami do offroadu jest lepszy od terenówki w warunkach pozamiejskich.
To się czasami zdarza, model nie ma nóg, więc ma placeholderowe majtki |
Sytuacji nie poprawiają również glitche. Przykładowo nagłe
wystrzelenie w kosmos czy zawieszenie nas w powietrzu, bo gra nie ogarnęła co
się stało. No i co śmieszne, chyba nikt nie zaglądał w przetłumaczone napisy,
bo jest pełno błędów, w tym uszkodzone znaczniki tekstu. No i system
oświetlenia wariuje o porankach, dając nam spotkanie z apokaliptycznym słońcem,
choć i tak jest lepiej niż przy premierze.
Jedno z DLC pozwala nam odkrywać miejsca tajemniczego kultu. |
Grę rozbudowują DLC, które są porządne i dają nieco radości.
Jeden z nich opiera się o niszczenie miasta w oddalonej gminie, by pozbyć się
rasistowskiego policjanta. Daje dużo radości, choć jest żałośnie krótki. Inny
dodatek pozwoli nam odbudować dawny dom oraz rozwiązać sprawę dziwnego kultu
religijnego w Nowym Bordeaux. Tutaj twórcy pokazują, że mają ciekawy pomysł i
dopieścili grę jak mogli. Ostatni dodatek skupia się wokół naszego kontaktu z
CIA i jednocześnie oficera prowadzącego, Donovana. Ścigając zdrajcę narodu,
przejdziemy przez ukryte kompleksy CIA oraz wylądujemy na zamkniętej wyspie
pełnej najemników, by powstrzymać świat przed wojną nuklearną.
Mafia III to bardzo smutna część serii. Nie ze względu na
fabułę, czy świat w którym się dzieją zdarzenia, bo te są naprawdę ciekawe. Ale z powodu niedopracowania i
widocznego przerostu skali gry nad studiem Hangar 13. Mafia III, taki tytuł to
samobójstwo dla początkującego studia. Oczekiwania fanów wobec ostatniej części były bardzo wysokie, sam pamiętam hype jaki był zaraz po trailerze. Niestety, dobry koncept i dobrą rozgrywkę psuje najzwyklejsze niedopracowanie. Sztuczna głupota, tragiczne prowadzenie aut czy dość powtarzalne obszary fabuły to dość duże minusy, ale mimo tego, bawiłem się naprawdę dobrze. W dużej mierze czerpałem radość z tych niedoróbek. Gdyby nie nazywano tego Mafią III a przykładowo Hunt Down The Mafia, reakcje byłyby inne. Ale niestety, Hangar 13 nie spełniło oczekiwań względem fanów. Tak właśnie można zabić dobrą grę. Dając ją do zrobienia osobom niedoświadczonym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz