No i nadszedł ten dzień. 13 września 2019. Na uwielbianą
przez wszystkich platformę Epic Games (w przypadku PC) wychodzi część oznaczona numerkiem 3.
Myślałem, że będzie coś nowego, odświeżona forma, zmienione mechaniki itd..
Otóż…. nie, i ja to lubię!!!
Borderlands to jedyna moim zdaniem seria, która nie musi się
zmieniać, bo w tej formie, która została przedstawiona 10 lat temu została wykorzystana także w części trzeciej. W skrócie- Gimbazyliardy broni, 4
bohaterów, CO-OP oraz ta sama frajda z mordowania setek szarżujących
psycholi co w pierwszej części!
Ale wróćmy na dobry tor. Akcja Borderlands 3 dzieje się pięć
lat po wydarzeniach z poprzedniej części. Tym razem poznajemy 4 nowych bohaterów:
- Zane spoko ziomek, który potrafi tworzyć swoje klony oraz stawiać bariery
- Amara to Syrena, która ma w zanadrzu pełno magicznych sztuczek
- Moze to odpowiednik D’va z Overwatch, czyli do dyspozycji mamy wielkiego mecha
- FL4K postać, która ma za pomocników zwierzęta (Osobiście moja ulubiona postać)
Przedstawionym bohaterom przyjdzie zmierzyć się z kultem Childrens of the Vault z bliźniakami Calypso na czele. Oczywiście w trakcie postępowania fabuły spotkamy dobrze nam znanych bohaterów poprzednich odsłon. Ale tutaj fabuła odchodzi na bok. Pierwsze skrzypce gra tutaj gameplay.
W trakcie pisania recenzji jesteśmy (tak ogrywamy to
wspólnie w CO-OPie) aktualnie po ok. 25h rozgrywki. Co do samego gameplay'a, to tak
jak wspomniałem wcześniej praktycznie niczym się nie różni od tego co
spotkaliśmy w poprzednich odsłonach. Każda z postaci ma swoje unikalne drzewko
rozwoju, z którego możemy zbudować przeróżne buildy naszych łowców. Tym razem
do dyspozycji mamy parę umiejętności aktywnych, które różnią się od siebie. Dla
przykładu FL4K, ma do dyspozycji 3 różne pety oraz 3 różne umiejętności, które
może wykorzystać (ogniste Rakki, wzmocnienie peta oraz możliwość wejścia w niewidzialność).
Pole do popisu w tej kwestii mamy WIELKIE.
Oczekując zapowiedzi kolejnej części, myślałem, że w końcu
doczekamy się otwartego świata. Niestety tak się nie stało, ale nie przeszkadza mi to. Mimo
iż nadal mamy do czynienia z tzw. Dungeonówką, to lokacje w grze mam wrażenie,
że są większe niż te z poprzednich części. Nie odczuwa się tutaj zamkniętego
świata, ponieważ płynnie przechodzimy z lokacji do lokacji poprzez teleporty w
poszczególnych częściach mapy. Jak już rozmawiamy o lokacjach, każda jest inna
od poprzedniej. Odwiedzimy pustynie, którą zamieszkują dzikie zwierzęta, przez
miasto, w którym przyjdzie nam wziąć udział w trunieju aka battle royale,
poprzez gęsto zarośniętą dżunglę. Każda z nich ma swój własny klimat oraz przeciwników
do pokonania. Do tego dochodzą bossowie! Wielcy, wymagający, świetnie
zaprojektowani to było coś, co w Bordelands było zawsze plusem. W trójce nie
jest inaczej, ba nawet lepiej!


Tak wychwalam Borderlands 3, ale nie ustrzegł się od błędów, a mianowicie problemy z optymalizacją. Przy moim stosunkowo świeżym kompie
(specyfikacja na dole), gra w momencie największych fajerwerków potrafi spaść
poniżej 60 fps, co da się zauważyć gołym okiem i nie raz przeszkodziło
mi to w radosnej eliminacji przeciwników. Reszty błędów (glitchy) opisanych w
internecie nie doświadczyliśmy na naszych sprzętach.
Podsumowując. Borderlands 3 to najlepsza część, całej serii.
To jeszcze więcej radosnego, czasami psychodelicznego strzelania niż w
poprzednich odsłonach. I co najważniejsze, nie trzeba znać fabuły poprzednich
części by dobrze się bawić! A jak bawić to tylko w CO-OPie!
PS. Epic Games Store nie gryzie 😉
Grałem na takim sprzęcie:
CPU: Intel Core I5-9600k
GPU: Nivida GeForce 1060 6 GB
Ram: 16 GB
Zasilacz: Nie z czarnej listy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz