czwartek, 17 października 2019

Borderlands 3- To samo, a jednak najlepsze!




Czy można zrobić FPS-a z zasadami izometrycznego, kultowego Diablo? Można! Pamiętam jak dziś frajdę z przechodzenia pierwszej części przygód Vault Hunterów w Borderlands (A przechodziłem razem z Patrycją 😊). Po jedynce pozostał niedosyt ale Gearbox, poprawił nam humor wydając drugą część shoot’n’loot, która była jeszcze lepsza! Koło Pre-sequel przeszedłem obojętnie, ale nadal leży gdzieś zakurzona kopia na PS3.

No i nadszedł ten dzień. 13 września 2019. Na uwielbianą przez wszystkich platformę Epic Games (w przypadku PC) wychodzi część oznaczona numerkiem 3. Myślałem, że będzie coś nowego, odświeżona forma, zmienione mechaniki itd.. Otóż…. nie, i ja to lubię!!!
Borderlands to jedyna moim zdaniem seria, która nie musi się zmieniać, bo w tej formie, która została przedstawiona 10 lat temu została wykorzystana także w części trzeciej. W skrócie- Gimbazyliardy broni, 4 bohaterów, CO-OP oraz ta sama frajda z mordowania setek szarżujących psycholi co w pierwszej części!

Ale wróćmy na dobry tor. Akcja Borderlands 3 dzieje się pięć lat po wydarzeniach z poprzedniej części. Tym razem poznajemy 4 nowych bohaterów:
  • Zane spoko ziomek, który potrafi tworzyć swoje klony oraz stawiać bariery
  • Amara to Syrena, która ma w zanadrzu pełno magicznych sztuczek
  • Moze to odpowiednik D’va z Overwatch, czyli do dyspozycji mamy wielkiego mecha
  • FL4K postać, która ma za pomocników zwierzęta (Osobiście moja ulubiona postać)


Przedstawionym bohaterom przyjdzie zmierzyć się z kultem Childrens of the Vault z bliźniakami Calypso na czele. Oczywiście w trakcie postępowania fabuły spotkamy dobrze nam znanych bohaterów poprzednich odsłon. Ale tutaj fabuła odchodzi na bok. Pierwsze skrzypce gra tutaj gameplay.

W trakcie pisania recenzji jesteśmy (tak ogrywamy to wspólnie w CO-OPie) aktualnie po ok. 25h rozgrywki. Co do samego gameplay'a, to tak jak wspomniałem wcześniej praktycznie niczym się nie różni od tego co spotkaliśmy w poprzednich odsłonach. Każda z postaci ma swoje unikalne drzewko rozwoju, z którego możemy zbudować przeróżne buildy naszych łowców. Tym razem do dyspozycji mamy parę umiejętności aktywnych, które różnią się od siebie. Dla przykładu FL4K, ma do dyspozycji 3 różne pety oraz 3 różne umiejętności, które może wykorzystać (ogniste Rakki, wzmocnienie peta oraz możliwość wejścia w niewidzialność). Pole do popisu w tej kwestii mamy WIELKIE.

Oczekując zapowiedzi kolejnej części, myślałem, że w końcu doczekamy się otwartego świata. Niestety tak się nie stało, ale nie przeszkadza mi to. Mimo iż nadal mamy do czynienia z tzw. Dungeonówką, to lokacje w grze mam wrażenie, że są większe niż te z poprzednich części. Nie odczuwa się tutaj zamkniętego świata, ponieważ płynnie przechodzimy z lokacji do lokacji poprzez teleporty w poszczególnych częściach mapy. Jak już rozmawiamy o lokacjach, każda jest inna od poprzedniej. Odwiedzimy pustynie, którą zamieszkują dzikie zwierzęta, przez miasto, w którym przyjdzie nam wziąć udział w trunieju aka battle royale, poprzez gęsto zarośniętą dżunglę. Każda z nich ma swój własny klimat oraz przeciwników do pokonania. Do tego dochodzą bossowie! Wielcy, wymagający, świetnie zaprojektowani to było coś, co w Bordelands było zawsze plusem. W trójce nie jest inaczej, ba nawet lepiej!

Ale czymś tych przeciwników trzeba pokonać nie? Tutaj z pomocą przychodzi nam system generowania broni, których jest tyyyyyyyyyyyyle, że to głowa mała. Sami twórcy chwalą się, że w grze dostępnych jest miliard kombinacji broni, z masą efektów lepszych lub gorszych. Wśród takich broni możemy znaleźć taką, która strzela dwoma rodzajami żywiołu, oraz przy przeładowaniu tworzy wielką kulę energii i jeżeli w nią strzelimy wywoła wielką eksplozję, która dodatkowo zrani przeciwników! Prawda, że fajne? A to tylko jedna kombinacja skilli dostępna w grze. W skład oczywiście wchodzą różne rodzaje broni, optyki, lufy, magazynka i efektów, która mają zostać nadane na broń. W żadnej innej grze zbieranie lootu nie sprawia mi takiej przyjemności jak tutaj. Z każdej skrzynki, śmietnika, wychodka czy też kibla może wypaść super broń, która w każdym aspekcie może być lepsza od Twojej aktualnej (lub nie).

Kolejnym elementem gry, który zachwyca jest piękna, komiksowa grafika. Od pierwszej części stylistyka gry praktycznie się nie zmieniła (oprócz drobnych usprawnień technicznych). W połączeniu z efektami takimi jak pierdyliard wybuchów, świecącymi broniami oraz krajobrazami tworzy kolorowy, pełen szczegółów świat post apo! Dodajmy do tego modele broni, w których podczas strzelania widać, każdy mechanizm, no po prostu cudo!

Tak wychwalam Borderlands 3, ale nie ustrzegł się od błędów, a mianowicie problemy z optymalizacją. Przy moim stosunkowo świeżym kompie (specyfikacja na dole), gra w momencie największych fajerwerków potrafi spaść poniżej 60 fps, co da się zauważyć gołym okiem i nie raz przeszkodziło mi to w radosnej eliminacji przeciwników. Reszty błędów (glitchy) opisanych w internecie nie doświadczyliśmy na naszych sprzętach.

Podsumowując. Borderlands 3 to najlepsza część, całej serii. To jeszcze więcej radosnego, czasami psychodelicznego strzelania niż w poprzednich odsłonach. I co najważniejsze, nie trzeba znać fabuły poprzednich części by dobrze się bawić! A jak bawić to tylko w CO-OPie!

PS. Epic Games Store nie gryzie 😉

Grałem na takim sprzęcie:
CPU: Intel Core I5-9600k
GPU: Nivida GeForce 1060 6 GB

Ram: 16 GB 

Zasilacz: Nie z czarnej listy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz