Ari Aster - Twórca filmu “Hereditary. Dziedzictwo” zaskoczył kolejnym fenomenalnym horrorem “Midsommar - W Biały dzień” który nie dość, że jest nowym podejściem do tematu horrorów to i zaskakuje na każdym kroku.
Bohaterów czy też główna bohaterkę graną przez Florence Pugh
poznajemy w momencie, w którym przyszło jej stracić Rodziców oraz
siostrę w wyniku samobójstwa poprzez zaczadzenie. Florence jako Dani,
nie radzi sobie z ich stratą, miewa różne wizje oraz przechodzi żałobę.
Jakiś czas po fatalnych wydarzeniach decyduje się ona jednak na podróż
do słonecznej Szwecji podczas przesilenia letniego wraz z jej chłopakiem
Christianem i jego trójką przyjaciół. Wspomniana paczka przyjaciół
razem z głównymi bohaterami mają za zadanie wziąć udział w dawnym
obrzędzie tudzież święcie, w odizolowanej od świata Szwedzkiej wioski.
Ów
wioska na początku emanuje dobrą energią oraz beztroską na początku
pobytu głównych bohaterów. Dobrego wrażenia dodaje fakt, iż Bohaterowie
trafiają tam w czas dnia polarnego, przez co, w tym miejscu panuje
jasność przez znaczącą większość dnia. Wszyscy w tej osadzie są ciepli
empatyczni oraz mili. Z czasem, natomiast nasi protagoniści odkrywają
konsekwencje, które wiążą się z pobytem w tym miejscu.
Reżyser
dowiódł po wspaniałym poprzednim filmie jego autorstwa, że potrafi
dobrze władać stołkiem reżyserskim i zrobić spójną, ciekawą oraz
intrygującą historię, teraz też powtórzył ten sukces, ponieważ jeszcze
bardziej się rozkręca i pokazuje twórcze pazury stawiając bardziej na
niepokój, napięcie oraz koszmar, który spędza poczucie czasu z powiek
widza.
Midsommar
– to nie typowy horror, cechujący się narracją o żałobliwej rozpaczy,
związaną z stratą drugiej osoby, która jest dla nas arcyważna. Historia
natomiast jest opowiada o biczu bożym ludzkiego życia, o zmierzeniu się z
bezwzględną brutalnością oraz z końcem życia, choćby przyjaźni, czy też
związku. Aster przy tworzeniu historii skupił się nie na demonach,
tylko na ludziach, którzy zawładnięci od dziecka tradycjami gotowi są zabijać , czy robić karygodne czyny, które dla nich są powinnością. Nie ma przecież nic gorszego od czynu człowieka.
Fascynującym aspektem filmu jest kontrast i założenia, przez które ten horror (można go nazwać psychologicznym
horrorem) ogląda się i przeżywa jak nowe doznanie filmowe. Na ten efekt
składa się fakt, iż ten film jest kręcony w 80 % podczas dnia.
Osobiście nie widziałem takiego innego horroru, jak i pewnie wy, którzy
to czytacie. Warto napomnieć też o napięciu, poczuciu niepokoju, które
panuje przez cały film.
Znakomitą rolę grają tutaj zdjęcia wykonane przez naszego rodowitego Polaka, Pawła Pogorzelskiego, które są przepełnione ciekawymi kadrami oraz perspektywą pod różnymi kątami, które bez wybrania się do kina, nie robią takiego dobrego wrażenia jak na Blu-ray. Wykonał on świetną pracę, która zasługuje na nominacje do Oscara w moim odczuciu.
Ogromną
częścią tego horroru niewątpliwie jest ekspozycja przede wszystkim
omawianej wcześniej wioski, ponieważ można się jej przyglądać z
zaciekawieniem, a nawet fascynacją, ponieważ parę elementów, takich jak
stroje ludowe, malowidła na ścianach, różnorakie ozdoby oraz pradawne
obrzędy które dają się we znaki przez całe trwanie filmu.
To
wszystko wyżej omawiane sprowadza się do jednego wniosku, film powoduje
w naszej głowie totalny bezład, po wyjściu z kina, który pokazuje
brutalność oraz smutek ludzkiego życia w sposób mistrzowski, jego nieład i fakt, iż może nas zaskoczyć. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy może być coś bardziej przerażającego.
Mimo, że nie jestem fanką horrorów, przyznam, że recenzja mnie naprawdę zaciekawiła i aż poczułam ten dreszczyk emocji! Widać, że autor dobrze się przygotował do jej napisania i cóż, może kiedyś w wolnym czasie jednak skuszę się na taki mroczny seansik ��
OdpowiedzUsuń